Dwa zwycięstwa odniesione nad niewymagającymi rywalami uśpiły naszą ekipę, która po porażkach Stoksonów i Milanosów miast umocnić się w czubie tabeli na całej linii dała d...
A dzisiaj byli właściwie wszyscy. Nawet Krowa wpadł, w charakterze widza, ale zawsze. Brakowało Bacy, który już na początku sezonu zapowiedział, że pojawi się jedynie w krytycznej sytuacji. To znaczy w momencie kiedy będzie nas trzech do gry, czy jakoś tak. Poza tym nikogo nie brakowało.
Było nas pięciu na zmianę, co od razu spowodowało, że wycofał się nieczujący się dzisiaj najlepiej Łycha i miast grać tylko z ławki obserwował nieudolne poczynania kolegów, którzy dochodzili raz po raz do kolejnych sytuacji - owszem, ale nie zrobili nic by jednocześnie zabezpieczyć tyły, a kolejne okazje seryjnie marnowali . Trudno jest powiedzieć coś odkrywczego, kiedy do przerwy traci się cztery bramki samemu nie zdobywając ani jednej. Nie można nikogo wyróżnić na plus czy minus, bo też nie ma to żadnego sensu. Wszyscy popełniali błędy, przy kolejnych straconych bramkach i wszyscy mieli swój udział przy zmarnowanych, niejednokrotnie 100% okazjach.
Warto jednak wspomnieć, że pierwszą swoją bramkę zdobył Michał Wereda, kolejnego zaś gola dołożył Kefir, największym pechowcem zaś okazał się Denis, który próbując za wszelką cenę zmniejszyć rozmiary porażki, zastąpił w bramce Kefira (bo jako "wycofany bramkarz" radził sobie średnio) obronił piłkę ręką za polem karnym, dostał czerwoną kartkę i nie zagra w następnym meczu. Jedno szczęście ten dopiero za dwa tygodnie, które być może pozwolą pozbierać się po tej klęsce.