"Między słupkami" - tak zazwyczaj określa się przestrzeń, którą zajmuje bramkarz. Oczywiście jest to kwestia przyjęcia pewnego kodu naturalnie rozumianego w środowisku piłkarskim. Na dobrą sprawę między słupkami, naprzeciwległych bramek, znajduje się całe boisko. Jeśli oczywiście zakładamy, że słowo słupek oznacza metalową, bądź drewnianą pionową część bramki. W innym rozumieniu tego słowa nie przedstawia ono konkretnego przedmiotu a zdarzenie - mianowicie trafienie piłki w wertykalny element konstrukcji ustawionej za plecami bramkarza. Między właśnie takimi "słupkami" toczył się ten mecz siódmej kolejki grupy A 2 Chorzowskiej Ligi Futsalu pomiędzy Odżywkami MRB a drużyną Milanos.
Wyodrębnienie z tego drużynowego pojedynku jednego indywidualnego bohatera jest zadaniem nad wyraz prostym. W dzisiejszym spotkaniu wszystko kręciło się wokół Denisa. Wpierw zaimponował Krzysiowi, który po pierwszej, udanej połówce podszedł i szczerze pogratulował występu młodszemu koledze, który nie specjalnie wiedział jak się do tego odnieść, po czym wszedł na drugie 20 minut i wziął udział we wszystkich tego dnia zdobytych bramkach. Zaczynając od rzutu rożnego, który wyegzekwował na tyle skutecznie, że piłka odbiwszy się od źle ustawionego przeciwnika wpadła do siatki. Następnie, idąc za ciosem, próbował odebrać piłkę nabiegającemu przeciwnikowi i wyjść sam na sam z bramkarzem, ale ta sztuka mu się nie udała, a zwycięzca tego pojedynku korzystając z otwartej drogi do bramki, umieścił piłkę w siatce. By w końcu wykorzystać fenomenalnie wypracowaną przez Raka pozycję i ustalić wynik na 2:1.
Nim jednak padły te wszystkie bramki piłka krążyła właśnie od słupka do słupka. W pierwszej połowie dwie stu procentowe okazje chłopcy z Koreji zmarnowali w ten sposób, w drugiej dorzucili jeszcze jedną, zaś ich przeciwnicy udowodnili, że nie są gorsi i też dwukrotnie uderzyli w słupek. Jednym słowem było gorąco. "Set" oczywiście było więcej i to takich, w których z opresji kolegów ratowali bramkarze jak i takich, kiedy napastnicy nie specjalnie potrafili się zdecydować gdzie jest bramka.
Tymczasem Kefir i tego spotkania nie dotrwał do końca - odnowiła się kontuzja mięśnia z przed dwóch tygodni, Chapka po raz drugi nie dostał żółtej kartki za ewidentny faul na przeciwniku, Łyżce tym razem udało się nie zapomnieć stroju, Forestowi mimo usilnych prób z kolei nie udało się powtórzyć fenomenalnego uderzenia z przed tygodnia, Andrzej nie został w tym spotkaniu specjalnie zapamiętany, Czesia mimo że koledzy próbowali oszczędzić mu pracy za wszelką cenę, kilka razy bardzo dobrze interweniował, Baca tym razem zdążył zakupy zrobić przed meczem, Michał Wereda dopingował kolegów z trybun a Krowa... zrezygnował z występów w lidze.
Krzysiu oddał jak zwykle dwa "równe skoki", a Rak przedzierał się między hordami przeciwników jak za starych dobrych lat, najskuteczniej zaś podczas akcji bramkowej, kiedy to posłał Denisowi wymarzoną piłkę.
Następny mecz dopiero za cztery tygodnie. Będzie to kolejne spotkanie na szczycie, naszym przeciwnikiem będą tym razem "Pączki", czyli drużyna - Stokson.